wtorek, 30 kwietnia 2013

HEY JOE i chusta jak limonka

Jutro mój nastolatek idzie na wrocławski Rynek, by przyłączyć się do pobicia Gitarowego Rekordu Guinnessa z zeszłego roku. Może
 i tym razem gitarowi maniacy dopiszą i będzie kolejny rekord. Moje dziecię zgłosiło zapotrzebowanie na pas do gitary. Było tylko jedno "ale". Pasek miał być oryginalny, nie taki jak "mają wszyscy".
 Okay synu. Coś wymyślę (chyba).
Pogrzebałam po szafkach i z dwóch par starych jeansów wycięłam pas. Czyli jak sama nazwa wskazuje, to co dziecko zachciało.
 Związałam na środku. Wycięłam dziurki na zaczepy przy gitarze.
 Dziecko przymierzyło i ......... Super mamo. Ale fajny !
                                  I taki postrzępiony. 










A teraz bez zbędnego gadania.

Jego wysokość  zieloność.


A se dłubię, a co.



Filiżanka zielonej herbaty z plasterkiem limonki.

Święty spokój i ja.

Zaczynamy weekend :)







sobota, 27 kwietnia 2013

Biszkopt :)

.., bo gdy pada dzieci się nudzą.

Oj ja się nie nudzę. Nadrabiam zaległości z całego tygodnia.

Miałam chętkę na ciasto i zrobiłam tortoletkę.


 O taką:




Do tego kawka latte z wanilią. Ymmm pycha

Truskawki są na 100% genetycznie modyfikowane, bo nie nazbierałam ich w przydomowym ogródku. Ale co tam. Nie martwię się detalami, ciacho jest grzechu warte.
A propos, pisałam niedawno o dbaniu o sylwetkę, o diecie i takie tam pierdoły. No więc , to już jest średnio aktualne. Szczególnie po dzisiejszym dniu ;)

A o to przepis na biszkopt, który zawsze się udaje 
i NIGDY NIE OKLAPNIE :) czyli to na czym nam kobietom zależy ;)

Biszkopt:

- 4 jajka duże lub 5 małych
- 1 szklanka cukru
- 0,5 szklanki mąki tortowej
- 0,5 szklanki mąki ziemniaczanej
- 2 łyżki wody
- 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia

Białka ubić z cukrem na sztywną pianę i dodać resztę składników (żółtka, obie mąki z proszkiem, wodę). Po czym nadal ubijać, ale krótko. Piec na blaszce wyłożonej pergaminem w 180 stopniach, aż się zarumieni.
Co prawda do prawdziwego biszkoptu nie powinno się dodawać proszku, ale przecież trzeba się czasami czymś wspomóc. Czyli mieć takiego pewniaka.


Pozdrawiam :)









czwartek, 25 kwietnia 2013

Rybka lubi pływać

Żeby nie było, że taki ze mnie totalny leser w gotowaniu, to oooo proszę - rybcię podałam na obiad.
Wczoraj pstrągi wykąpałam na dobranoc. Osuszyłam i wepchnęłam im do brzucha czosnek, natkę pietruszki i masełko. Z reguły używam koperek, ale mój domowy zaopatrzeniowiec "dał ciała"
 i musiałam użyć pietruchy. 
Hmm powinnam się wytłumaczyć dlaczego pstrągi są bez głów
 i ogonków. A więc. Ogony ucięłam,bo tak wyszło. A głowy ucięłam, bo nie mogę patrzeć jak ich oczka skwierczą. Poważnie, no nie mogę. 
Tak przygotowane  rybki leżały sobie w lodówce do dziś.



Oczywiście dodatkiem były warzywa gotowane na parze. Tak wiem jestem nudna. Prawie zawsze są u mnie warzywa na parze. Ale ja tak lubię i reszta domowników też :)



A o to finał. Mniam :)



A rybka lubi pływać, więc Ci którzy ukończyli 18 lat dostali winko wytrawne.
Ale rozpusta. Ymmm...


wtorek, 23 kwietnia 2013

Kapitulacja

Poddałam się. Serwetkę ciepnęłam w kont.
 Wytargałam z szafki milusińską zieloność. 
Ku uciesze Kasi wrzuciłam na druty grubaśny Gerlach. Kolor iście wiosenny. Chusta zaś będzie w 100% zimowa. Jeżeli zima wróci, to wszystko będzie na Kasię. Zielona włóczka ,,patrzyła się na mnie codziennie". Zamknęłam ją w szafce i nie pomogło, bo myślałam 
o niej intensywnie. 
Zdecydowanie wolę dłubać na drutach. Szydełko??? 
Eeee tam szydełko.
Sorry serwetka, trochę sobie poczekasz.

A poniżej mój malutki urobek. 





niedziela, 21 kwietnia 2013

Majówka w kwietniu

Słowo się rzekło. Zaliczyliśmy majówkę w kwietniu. Jeszcze nie widać pięknej soczystej zieleni, aczkolwiek coś już się w przyrodzie dzieje. Wszędzie widać małe pąki, a i nawet jakiś kwiatuszek się trafił. 
Wiatr wyczesał mi łepetynę i przewietrzyłam szare komórki. Ech fajno tak było się powłóczyć.
Spacerek odbył się brzegiem Odry, od mostu do mostu. Zajęło nam to 2 godzinki. 
Lubię mój Wrocek :)














Ja i mój  Matrix















piątek, 19 kwietnia 2013

Jola brzydula hłe hłe

Nareszcie nastało ciepełko. O wiele przyjemniej rano wychodzi się 
z domu gdy ziąb dał za wygraną i pozwolił, by ciepłe fronty mogły spokojnie zająć się wiosną. Póki co nie miałam jeszcze okazji do totalnej laby połączonej z lenistwem. Tkwię w papierach. Zostałam rzucona na głęboką wodę (ale nie narzekam). Na nowym stanowisku zostałam sama. Moja przewodniczko-nauczycielka jest na zwolnieniu. Więc metodą prób i błędów ogarniałam wszystko. Reprymendy były, ale w ten sposób szybko wszystko kapuję.
Wczoraj pierwszy raz byłam na spotkaniu Zarządu. Nie było czasu na tremę. W sumie to czym można się stresować. Przez dwie godziny protokołowałam: ble, ble ble, pla, pla, pla. Dziś mój protokół  pięknie wydrukowałam, a w poniedziałek moja szefowa pokreśli mi go jak zeszyt pierwszoklasisty :).

Tyle na temat pracy, bo nie samą pracą człowiek żyje, chociaż ja ostatnio jestem zaprzeczeniem tej tezy. Mam weekend i nie zawaham się go wykorzystać. Przeproszę się z serwetką i zaliczę jakąś majówkę (kwietniówkę). Moje giry trochę odpoczną od obuwia na obcasach średnio wysokich bleee...

A poniżej fota najsłynniejszej (chyba) asystentki prezesa ;)



Pozdrawiam :)

niedziela, 14 kwietnia 2013

Szare chomąto

Jakiś czas temu wydziergałam sobie takie szaro-ażurowe chomąto.
Tradycyjnie, to co sobie zrobię zalega w szafie i nie noszę mego rękodzieła.
Kolejny raz moje kombinatorstwo sięgnęło szczytu. Jak zrobić samej sobie zdjęcie, by pokazać to co ma być pokazane (masło maślane). 
By fotka wyszła w miarę fajnie i żeby nie było wiochy. 
Okej umieszczam moje wykombinowane zdjątka
 i uprzedzam jak je robiłam byłam trzeźwa :)
Są jakie są, ale wiadomo o co kaman :






Myślałam o dorobieniu krótkich rękawków, ale sama nie wiem. 
I nie wiem czy mi się chce. Takie tez jest OK , a i tak nie noszę.
Kobiety tak mają :)


Pozdrawiam i słonecznej niedzieli Wam życzę :)









sobota, 13 kwietnia 2013

Bez tytułu

Moje rękodzieło chwilowo tkwi w "zawieszeniu".
Taki twórczy marazm ;)

Obecnie mam mały wytrzeszcz spowodowany nadmiarem obowiązków.

Kwestia czasu i znów będę sobą :)

Jak to  JA NIE DAM RADY ???

NIGDY W ŻYCIU !


Wczoraj widziałam (nareszcie) krokusy.
Ale kurka pięknie :)


DOBREJ NOCKI WAM ŻYCZĘ








piątek, 12 kwietnia 2013

Wszystko można...

Codziennie wracam do domu...
i padam na ...twarz
Jestem zmęczona, ale zadowolona. 
Uczę się wciąż nowych zadań.
Ostatnie dwa tygodnie wiele mnie nauczyły,
lecz sporo jeszcze przede mną.
Czuję się jakbym była w innym świecie.
W kosmosie???
Ile rzeczy można robić na raz?
Rozmieniać się na drobne?
Można! Wszystko można!
I niech mi ktoś powie, że "pani w biurze" nic nie robi.
To uduszę gołymi rękami.


Moja serwetka leży i czeka.

Czasami tęskno mi za moimi koleżankami z poprzedniej pracy 
(że tak to ujmę). 
Wspominam nasze paplaniny... takie tam babskie sprawy:
 to ugotowałam, to kupiłam, a widziałam śliczną torebkę...
Najbardziej brakuje mi siostry z która miałyśmy codzienne telefoniczne narady.
Teraz mamy krótki jednominutowy kontakt lub e-maile.
A jednak cieszę się z darowanej od losu szansy. Potrzeba mi trochę czasu by "zaskoczyć" w nowym świecie.
 Ogarnę się i wszystko będzie dobrze, ale nie jak dawniej... 




A dziś wieczorem lody i wino. Takie moje małe święto :)




niedziela, 7 kwietnia 2013

Risotto z kurczakiem pod marchewkową kołderką

Niedzielny obiadek, to najczęściej rosół i schaboszczak. U mnie dziś całkiem przypadkiem wyszła zapiekanka. No i dobrze, bo będzie na jutro. I nie będę musiała stać przy garach, za czym specjalnie nie przepadam.
Zajrzałam do lodówki i po prostu ją z lekka posprzątałam i mam zapiekankę.



 A o to składniki:


Fasolka i kukurydza z puszki


Poszatkowana marchewka,
którą ugotowałam



Paprykę, pieczarki i cukinię zblanszowałam




 Fasolkę ugotowałam



 Dwa kurze cycki dosyć duże, przekroiłam wzdłuż,
 opruszyłam solą i ziołami.
Usmażyłam



 Do gara wrzuciłam wszystkie składniki.
 Dodałam ugotowany ryż i pokrojone mięso.
Wymieszałam



Przełożyłam do żaroodpornego naczynia

 


 Na wierzch dałam marchewkę 
i opruszyłam żółtym serem





Całość zapiekałam przez ok 45 minut w 200 stopniach.



 Mniam


Zdrowo i pysznie. Tak jak lubię.

Najlepiej smakuje, to co przygotowujesz pół dnia, 
a zjadasz w pięć minut.



Słonecznej niedzieli życzę :)






sobota, 6 kwietnia 2013

Trzymadełko...

Ależ minął mi ten tydzień. Ledwo się zaczął i już  piątek.
Jak zawsze nie mogłam doczekać się weekendu, tak teraz już go mam bez specjalnego wyczekiwania. Nie miałam czasu porozmawiać z siostrą, a do tej pory wisiałyśmy na telefonie  codziennie. Ona też ma w pracy urwanie tyłka.
U mnie wielkie zmiany. Na nowym stanowisku wszystko nowe, wszystko inne i uczę się każdego dnia czegoś innego. 
Wciąż coś załatwiam, gdzieś dzwonię, umawiam spotkania. Wczoraj miałam do czynienia z protokołami. Wszystko zaczynam od podstaw. 
Nie, nie narzekam. Wręcz przeciwnie. Wiem, że to czubek góry lodowej, 
ale kurcze chcę na tę "górę" wleźć :)




Moja serwetka czeka cierpliwie ciepnięta w kąt. 
Czasami coś tam podłubię i powolutku przybywają kolejne oczka.
Serweta ma 70 cm średnicy i nadal jest w stanie wymiętolonym.

Pochwalę się przy okazji takim czymś hmmm jak by to nazwać?
Stojaczek na kordonek, trzymadełko.... no takie cosik drewniane.
O tuż ten mały sprzęt zrobił dla minie tato. Spryciarz :)