poniedziałek, 12 listopada 2018

Czapkowanie jest iście wciągającym zajęciem. Zgodnie z logiką dziewiarki po wyprodukowaniu czapki (która jeszcze nie nazywa się nr.1) pod czupryną kiełkuje już drugi pomysł, a może w innym kolorze jeszcze jedną machnę... no i z dwóch czapek zrobiło się pięć. Wszystkie cudnej urody i wciąż mi mało, chcę jeszcze :)

Wiele razy w mojej głowie wypowiadałam przysięgę, że to już ostatnia chusta, ostatnia czapka, ostatni sweter, ostatni rząd, ostatnie oczko, to już naprawdę koniec, rzucam drutami i dla odmiany poczytam. Łypię okiem na zakupione ostatnio książkowe i miesięczne czytadła i w duchu przepraszam, że obrastają kurzem. Jednak z drugiej strony patrząc,  dobrze jest mieć w życiu pasję, takiego kręcioła, mieć swoje małe cele choćby właśnie skromna czapucha wyprodukowana własnymi rękami. 

Oj jak bym chciała mieć taką zajawkę np. do biegania yyyy ten, no właśnie.


Przedstawiam poniżej owe pięć czapeczek. 
Są do wzięcia, jak by kto kciał :)










Pozdrawiam

Jola







piątek, 2 listopada 2018

Czy zdarzyło się Wam o czymś zapomnieć?
Ale nie takie tam: nie kupiłam chleba.
Zapomnieć o czymś ważnym, o czymś co wiąże się z kimś ważnym.

A ja zapomniałam...

W sumie świat się nie zawalił, ale sama sobie nie mogę się nadziwić, jak mogłam zapomnieć o jednej z najważniejszych 
i najbliższych mi osób w dniu ich święta.
Na szczęście moja ukochana sistars (bo o niej mowa), nie czepia się szczegółów i przysłowiowo machnęła na to ręką. A dodam, że 
o zapomnianym święcie przypomniałam sobie jakiś miesiąc po fakcie (kurna). 

Czułam, że muszę się zrehabilitować. Muszę, bo inaczej się uduszę. 
Siostra specjalnie się nie wzbraniała, więc wybrała sobie włóczkę, 
a ja już zrobiłam co trzeba.

Wydziergałam komin z czapką. Będzie sistarsowi idealnie pasować do nowej kurtki :)







Siostro moja. Niech Ci to dziergadło służy. 

Chociaż zawsze mi powtarzasz, 
że jestem adoptowana, to wiesz, że Ajlowiu.



JOLA