sobota, 16 listopada 2013

Ryba po chińsku na skróty

Pisząc Wam przepis na tę rybę trochę się rozmarzyłam i ...


"... słońce zaglądało w okna, w otwartych drzwiach na taras powiewała delikatna firana. A Jola na boso w nocnej koszulce pomknęła do ogrodu po warzywa na obiad. Piękne pomarańczowe marchewki opłukała w strumieniu..."
.
.
.
stop
.
.
.
wróć
.
.
.
A było tak:

Człapałam z pracy i po drodze zrobiłam zakupy w sklepie, który jak już kiedyś wspominałam ma w logo czerwonego robala w czarne kropki. Kupiłam składniki na rybę po chińsku:

- mrożonka mieszanka chińska (warzywa z grzybami 
   mun i kiełkami)
- ryba świeża lub mrożona do kilograma (należy rozmrozić
   i osuszyć)
- 3 x fix do potraw chińskich dowolnej firmy
- ryż jaki lubicie


PRZYGOTOWANIE:

Nastawiłam w garnku fix do potraw chińskich według zaleceń na opakowaniu. W tym czasie rozmrożoną rybę pokroiłam na kawałki ok 7x5 cm (jakoś tak), panierowałam w mące kartoflanej 
i obsmażałam na oleju. Obsmażoną rybę wrzuciłam do gotujacego się fixa. Ryż ugotowałam z dodatkiem kurkumy, by nabrał żółtego koloru. Mrożonkę "mieszankę chińską" dusiłam ok 15 minut dodajac do niej 2 łyżki oliwy i ok 0,5 szklanki wody. Przyprawiłam solą, papryką, czosnkiem, kurkumą, kolendrą, imbirem, gałką muszkatołową i cynamonem. Taka mieszanka przypraw była konieczna, by warzywa nabrały orientalnego aromatu. Ale należy pamiętać, by nie przesadzić z ich ilością. 

A wygląda to tak:


Ryż ugotowany z kurkumą


 Na ryż mieszanka warzyw


 A na wierzch ryba w sosie "po chińsku"


smacznego  :)






poniedziałek, 11 listopada 2013

Jak ratowałam świat od zagłady

Niedaleko mojego domu jest sklep, który ma w logo czerwonego robala w czarne kropki. I w owym sklepie ukazały się w sprzedaży piękne storczyki. Masło maślane -  storczyki są piękne i już. Czy ktoś kiedyś widział brzydkiego? Mniejsza z tym. 
Jestem w tym sklepie codziennie i z dnia na dzień widziałam jak stroczyki marnieją. Po kilku dniach przeceniono je. Po następnych kilku dniach ponownie przeceniono. Wyglądały mizernie. Po bujnych kwiatach nie było już śladu - sterczały gołe badyle. A liście wyglądały jak ścierki. Nawet zwięrząt bym nimi nie nakarmiła. 
I wiecie co? Za groszowe pieniądze stałam się posiadaczką takiego kwiata. Przygarnęłam zdechlaka pod mój dach i postanowiłam dać mu szansę.  Dostał nową ziemię, osobiste miejsce na parapecie 
i odstałą wodę. Podobno z kwiatami trzeba rozmawiać. No więc nawijałam do niego jak ta goopia:
- weź się w garść kochany, bo jak nie to Cię wypierdzielę.
 Zabiegi pielęgnacyjne i siła persfazji przyniosły skutek. Ja i mój storczyk odnieśliśmy skukces. Już zawsze będziemy razem (bleeee, ale to przaśne hi hi hi).
Poniżej zdjęcie, ale nie wspólne :)







KONIEC 

niedziela, 10 listopada 2013

Chleb

Kiedyś podawałam już przepis na chleb, który piekę. 
Przypominam go dla nowych obserwujących:

SKŁADNIKI:

- 1 kg mąki (ja użyłam poznańskiej)
- 1 szklanka ciepłego mleka
- 2 - 3 szklanki letniej wody
- 10 dkg drożdży
- 2 płaskie łyżki soli
- 1 płaska łyżeczka  cukru
- 2 szklanki otrąb przennych
- 2 - 3 garści słonecznika
- 2 - 3 garści siemienia lnianego
- 2 - 3 łyżki płatków owsianych
  
Z mleka, mąki, cukru i drożdży zrobić zaczyn o konsystencji gęstej śmietany. Przykryć ściereczką i odstawić na ok. pół godziny. Gdy drożdże ruszą i zaczyn podrośnie -  dodać resztę składników 
i starannie wymieszać. Ponownie przykryć i odstawić. Gdy ciasto urośnie przełożyć do foremek i czekać kolejne ok. pół godzinki, by znowu urosło. Włożyć do chłodnego piekarnika. Piec do półtorej godziny w temp. 200-220 stopni. Należy kontrolować sytuację. Czasami wystarczy 15 - 20 minut krócej. Gdy podczas pieczenia chlebki zbyt szybko będą się przypiekać, wówczas należy przykryć folią aluminiową i piec dalej. Po upieczeniu nie trzymać chlebków 
w foremkach, bo zaparują i ciężko będzie je wyjąć. 
Chleb ten jest bogaty w błonnik. I jak pachnie....



Zaczyn


Gotowe ciasto przed wyrośnięciem

Po wyrośnięciu


Po przełożeniu do foremek przed ponownym wyrośnięciem

I już wyrośnięte

Teraz do piekarnika


Gotowe





Smacznego !!!

Męski punkt widzenia

Moja doba ma 25 godzin. Nie może być inaczej, bo jak wytłumaczyć to, że znalazłam przynajmniej godzinkę dziennie, by coś jeszcze poczytać. A lubię czytać. Czytanie wzbogaca duszę, porusza szarymi komórkami, które budzą się (przynajmniej 
u mnie) i uruchamiają wyobraźnię. Tym razem nie jest to jakaś ambitna powieść, tylko krótkie ironiczne felietony. Typowy męski sposób postrzegania świata. A wszystko, to otoczone angielskim humorem.
Uwielbiam angielski humor. Ktoś kto nie przepada za tego typu żartami raczej nie polubi filmu pt. "Cztery wesela i pogrzeb" 
w którym najbardziej rozśmieszyły mnie wznoszone toasty przy weselnym stole. Również uwielbiam rolę Spikiego w "Notting Hill" - zobaczcie scenę z majonezem.
Ale wracając do książki, to póki co czyta mi się ją dobrze. To komercyjne dzieło w błyskotliwy sposób ukazuje absurdy tego świata. Felietony są krótkie, więc mogę przeczytać kilka i nie martwię się, że muszę odłożyć książkę w najciekawszym momencie. Czyta się ją lekko i przyjemnie, przeplatając wybuchami śmiechu.



Pozdrawiam :)

sobota, 9 listopada 2013

Chusty ciąg dalszy ...

Po chustach Pink & Kiwi nie ma już śladu. Rozeszły się na pniu.  
A że ja najprawdopodobniej jestem posiadaczką ADHD, to na moich drutach "robią się" obecnie trzy nowe chusty.  

Pierwsza pastelowo-kolorowa jest już wstępnie zaklepana, ale koleżanka czeka na efekt końcowy i jeszcze się waha. 

Druga powstaje z cieniuśkiego i milutkiego moheru. Motek waży 2,5 dkg i ma 275 metrów. To dopiero dłubanina. Na zdjęciu widać obok włóczki zapałkę, to tak dla porównania grubości. Po "blokowaniu" powstanie chusta "mgiełka" - delikatny "dziurawiec" 
w kolorze brudnego granatu, a w słońcu ma piękny połysk.

Trzecią chustę robię z mega grubej włóczki. Na takie już lepsze mrozy. Mój aparat niestety nie poradził sobie z czerwienią owej włóczki. Jest to piękna "strażacka czerwień" , która na zdjęciach wyszła trochę taka neonowa. Jak to się mówi bez owijania oczojebna.

Poniżej fotki moich nowych prac:


Pastelowa





Granatowa




Strażacka czerwień




Pozdrawiam cieplutko :)



wtorek, 5 listopada 2013

Chusty Pink & Kiwi

Uwinęłam się jak Doktor Quin i z drutków spadły dwie chusty. Bardzo przyjemnie się dziergało, chociaż nitka jest cieniutka 
i trochę to trwało zanim wydłubałam ją do ostatniego koniuszka.  Chusta Pink jest już sprzedana i będzie zdobiła szyję kruczo - czarnej kobitki.
Chusta Kiwi jest do wzięcia. Strasznie mnie kusi chętnie zatrzymałabym ją dla siebie, ale moja szafa z chustami,szalikami, apaszkami...trzeszczy w szwach.

Z braku modelki, posiłkowałam się kanapą mojego syna. Co żywy ludź, to żywy ludź, ale cóż zrobić...

Wybaczcie wręcz żenująco - badziewną jakość zdjęć, ale jaki aparat takie zdjęcia. Mam niestety takiego szlechta i nie wiem kiedy ja na tych chustach zarobię na nowy hłe hłe hłe.




Pink






Kiwi






PS.
Pozdrawiam ciepło i przyjemnego wieczoru życzę. 
Cokolwiek to znaczy... ;)