czwartek, 30 maja 2013

Czy ktoś widział słoneczko????

Już taką naszą wrocławską tradycją stało się ostatnio,

 że weekend = deszcz.   

Pada

...i pada..

.........wciąż pada......

Moje pelargonie wyglądają jakby przejechała po nich amfibia. Zamiast bujnych kwiatów z doniczek wiszą jakieś zielone ścierki. Jak tak dalej będzie padać  zabiorę je do domu (moje biedactwa).

Mieliśmy iść dziś na mecz. Bardziej po to by pobyć na naszym stadionie. No cóż bez sensu. Ani rywalizujące drużyny, ani obecna aura nie działa zachęcająco.

Wciągnęliśmy śniadanko i... co dalej... kurde.

Maluję pazury, a mój pan murgrabia ogląda program motoryzacyjny z zamkniętymi oczami. Jak tylko przełączę na inny program.....
- nie przełączaj przecież oglądałem!!!
- okay okay oglądaj 
- i znów oczy zamknięte

Junior wybył gdzieś do młodzieży i koczują na czyjejś chacie.
Całe szczęście Fela ma święto więc bierzemy flaszeczkę i wbijamy na imieniny.

PS.
Wciąż nad moją głową wisi nienapisany jeszcze protokół. A u mnie zero weny twórczej. Zero polotu. Kompletnie nic.  


Bay bay i słońca kochani. Duuuuuużo słońca, którego we Wrocku brak :(

poniedziałek, 27 maja 2013

Będzie w rodzinie gajowy :)

Żeby nie było, że się Jolka leni.  Dłubię dalej żółte coś.  Robótka szybko idzie, ale niestety poświęcam jej mało czasu.  Obowiązków jakoś mi przybyło.  Na okrętkę coś robię, nie mam się kiedy poobijać, bo wolnego czasu jak na lekarstwo.  Gdy wiem, że mam coś do zrobienia, to siedzi mi to gdzieś „ z tyłu głowy” i nie daje normalnie żyć do póki tego nie zrobię. A obecnie z miną męczennika przypominam sobie co rusz, że mam jeszcze do napisania protokół z Walnego Zgromadzenia. Jezusicku pomocy.  Święty turecki mi tu nie pomorze, trza się wziąć w karby i machnąć wypracowanko. Wiadomo więc co będę robić w długi weekend.


Dziecko moje pierworodne i jedyne jutro ma sakrament bierzmowania. Jak sam twierdzi idzie, bo mu mama kazała. Cóż wybaczam takie rozumowanie i mam dużo zrozumienia dla wieku dojrzewania, w jakim obecnie znajduje się mój junior.  Sama pamiętam jaki ogromny bunt panował w mojej głowie w tym właśnie okresie.
Jednakowoż pochwalę się z radości jaka ostatnio ogarnęła mego syna, bo w zasadzie jest już przyjęty do Technikum Leśnego 
w Tułowicach. Dziecię było w sobotę na "dniach otwartych" szkoły, wróciło przeszczęśliwe i z wypiekami na twarzy obwieściło: "mamo to jest, to co w życiu pragnę robić". Zazdroszczę tak sprecyzowanych planów w jego młodym bardzo wieku i życzę, by ta pasja i zamiłowanie trwało wiecznie. I najważniejsze, żeby pieniądz z tego jakiś był.

Zapomniałabym o najważniejszym. Dziecię wyfrunie z gniazda i będzie mieszkać w internacie.  Niech żyje wolność i swoboda :) (w sensie, że dla dziecka)  Juhu !!! 


Kilka fotek z Technikum Leśnego w Tułowicach

























wtorek, 21 maja 2013

Się nazbierało...


Jestem zapracowana, ale to nie znaczy, że nie mam czasu na przyjemności. W sobotę było grillowo, zaś w niedzielę spacerowo.






  W wolnych chwilach dłubię na drutach taki letni ciuszek. Planuję żółtą siateczkę na koszulkę „top”. Plany planami, a ciuszek pewnie tradycyjnie wyląduje w szafie. Póki co jestem we wstępnej fazie dłubania. Żółta włóczka jest śliska i taaak mnie wnerwia, że mam ochotę ją ugryźć!!!





Beżowa serweta w dalszym ciągu bestialsko przeze mnie porzucona.
  



Wczoraj ja samozwańczy kucharz-leser ugotowałam Zupę Curry. Wcale tak nie miało być, ale pokombinowałam z przyprawami
 i jakoś samo się….
Wrzuciłam do gara:
- mrożonkę „mieszankę wiosenną”
- dołożyłam ziemniaczki pokrojone w kostkę
- starłam na tarce marchewkę i podsmażyłam na maśle
- cebulkę posiekałam i również podsmażyłam na maśle
- świeża natka pietruszki ( duuużo)
- ziele angielskie
- liść laurowy
- pieprz, sól
- imbir mielony
- kurkuma
- odrobina cynamonu
- gałka muszkatołowa


Gdy wszystko w garze się gotowało dodałam mały grzeszek- kostkę rosołową drobiową. Kombinując ze smakami wsypałam przyprawę curry. Aby zupa była treściwa, a nie same rośliny – dołożyłam pokrojony w kostkę i podsmażony filet drobiowy. Oczywiście przyprawiony solidnie curry.  Sypnęłam dwie garści makaronu i całość zabieliłam serkiem topionym. Jak zawsze wszystko, to co ma full kalorii i cholesterolu- najlepiej smakuje. Mniam
Moi dwaj panowie ciamkali i chwalili. Na szczęście tej żółtej breji ugotowałam cały gar. Oni nie zadowolą się byle poliwajką. 



PS. Zasadziłam na balkonie pelargonie i miniaturowe surfinie. Dłuższy czas nie miałam żadnych kwiatów, bo wystarczyło, że kilka dni nie było mnie w domu i po kwiatkach. A to wichura, albo susza, albo jakieś choróbsko. Zobaczymy jak będzie w tym roku.




Pozdrawiam i słonecznych dni życzę :)



niedziela, 12 maja 2013

Chusta, kwiatek i salceson

Mam takiego kwiatuszka, którego dostałam od mamy. Kwitnie  przepięknie i wydziela zapach podobny do zapachu lilii. Czyli niektórym może zrobić się niedobrze. Moja mama ma takiego samego i u niej ani jednego kwiatuszka. A to dziwne, bo jej kwiaty zawsze są bujne i zielone. U mnie wytrzymują
 kaktusy, a i to nie zawsze. Zgodnie stwierdziłyśmy, że jej kwiatek to samiec ,
 a u mnie jest samica. Dlatego moja hoja kwitnie jak opętana. 










Zielona chusta skończona. Zblokowałam i teraz kombinuję, by na zdjęciu wyszła elegancko. To nie takie proste, bo ściana zielona, chusta zielona i kwiatek nad chustą zielony... no beznadzieja. Wyobraźcie sobie inny kolor ściany hmmm?  
 Ooooo od razu inaczej ;)









I na koniec upiekłam na niedzielny deser ciasto o nazwie salceson. Nazwa chyba wzięła się z wyglądu ciasta, bo na pewno nie ze smaku.
Pachnie nęcąco i kusi okropnie.







Przepis  na  ciasto  SALCESON:

- kostka margaryny
- 3 szkl. mąki
- 1 szkl. cukru
- 3 jaja
- 2 łyżki kakao
- 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
- 2-3 łyżki śmietany
- łyżka cynamonu
- 1 mały cukier waniliowy
- 1 kilo jabłek

Z jabłek usunąć gniazda nasienne i pokroić w kostkę ok. 2x2cm.
W dużej misce (naprawdę dużej) usiekać margarynę z mąką, cukrem i cukrem waniliowym. Powinna powstać kruszonka. Oddzielić białka od żółtek. Białka ubić na pianę. Do kruszonki dodać żółtka, śmietanę, kakao, cynamon, sodę, ubite białka i jabłka. Zamieszać ręką delikatnie i nie za długo. 
Piec w temp. 180 stopni 50-60 minut.


Miłej i słodkiej niedzieli :)
Pozdrawiam







czwartek, 9 maja 2013

Obiad wg. zabieganej kobiety ;)

Jestem leserem do "n"tej potęgi. Niedzielnym rosołem karmiłam rodzinę do wtorku. Z mięska rosołowego zrobiłam potrawkę w sosie beszamelowym i też wcinali, aż do wtorku. Wczoraj synek ogłosił bunt na pokładzie. 
- maaaamoooo kiedy ugotujesz coś nowego????
- oczywiście syneczku już mamusia gotuje

Wrrrr nie lubię gotować. Czym by tu zatkać dziób pierworodnego?

Kupiłam więc:

- dwa fixy do spaghetti bolognese
- puszkę czerwonej fasoli
- puszkę kukurydzy
- czerwoną paprykę
- ogórki konserwowe
- 500 dkg mielonego mięsa wieprzowego z łopatki



Mięso z sosem przygotowałam wg. przepisu na opakowaniu
 i w czasie duszenia dodałam fasolę, kukurydzę, pokrojoną paprykę, pięć pokrojonych w plasterki ogórków konserwowych
  i podsmażoną cebulkę. Wszystko doprawiłam jeszcze papryką słodką i ostrą oraz majerankiem i bazylią.
Taką o to breję podawałam z makaronem "razowym".

I wiecie co??? Było pyyycha!







Zielona chusta powstaje w iście żółwim tempie, ale już nabiera kształtów.


Jeszcze tylko skończyć, zblokować, dowiązać frędzelki
 i oddać w ręce właścicielki.



Pozdrawiam


środa, 1 maja 2013

Atmosferycznie

Dzisiejszy wrocławski Rynek mega wyjątkowy. 

Atmosfera.... miałam ciary.

Wokół mnóstwo ludzi, prawie każdy z gitarą.

Brzdąkają , ćwiczą....

A wśród nich mój Piter





Ostatnie "szlify". Zadanie domowe odrobione.






Wrocławski Rynek




Rejestracja




No to do dzieła