sobota, 16 sierpnia 2014

Czapka na schyłek lata

Szydełkowanie nie jest moją mocną stroną. Często z zachwytu wzdycham gdy widzię uroczy łaszek wydziergany właśnie szydełkiem. Wstyd się przyznać, że od dwóch lat dziergam serwetę, którą chwaliłam się TU. Serweta leży na dnie szafy 
i cierpliwie czeka. Ostatnio zapragnęłam zrobić czapkę dla (no zgadnijcie) ... oczywiście dla Ali. Chociaż Ala ma już w zapasie czapki zrobione przeze mnie, to kolejna nie zawadzi. A kolejna jest pierwszą wykonaną na szydełku i nie ostatnią :)
Nie miałam pojęcia jak się do owej prostej czapki zabrać. Pomógł mi wujek You Tube, w którym wskazówek bez liku. Tym o to sposobem chwalę się moją pierwszą szydełkową czapką. 


 (kliknij w zdjęcie)



Pozdrawiam z deszczowego Wrocka.

Jola



piątek, 15 sierpnia 2014

Chusty przeplatane morskim wiatrem

Witam sedrecznie wszystkich odwiedzających mój blog. 
Dziękuję za miłe komentarze.
Niestety musiałam włączyć weryfikację obrazkową (przy dodawaniu komentarza), bo ostatnio moje konto zasypują spamy. Niestety mus, to mus.



A dziś "na tapecie" chusty, które powstawały na plaży 
w Świnoujściu.

Pierwszą wydziergałam na drutach KP 6 mm z włóczki Angora Gold BD zakupioną w  e-dziewiarka . Ma piękne kolory: ecru-fuksja-beż 
i wymiary  190 cm/ 140 cm. Jest miła w dotyku i ładnie się układa. Dziergało się bardzo przyjemnie. Chusta poleci do Doroty, nota bene do Świnoujścia :) .

(kliknij w zdjęcie)






Drugą chustę wykonałam z Angora Active YarnArt na drutach KP 7mm również zakupioną w moim ulubionym sklepie e-dziewiarka. Włóczka ma ciekawe połączenie kolorów żółtego-pomarańczu-rudego z odrobiną bieli. Również jest bardzo miła, delikatna i ma podobne wymiary jak poprzedniczka ok 190/140 cm.
Chusta powędruje do mojej cioci Helenki. Jakiś czas temu ciocia wyraziła chęć na posiadanie takiej chusty, więc wykorzystałam wakacyjny luz i dziergałam na plaży.







Pozdrawiam 

Jola







sobota, 9 sierpnia 2014

Alutkowy sweterek i wspomnienia o wariatach.

Od mojego urlopu  mija drugi tydzień, a ja nadal nie mogę się odmulić. Może przez upały jestem taka zakręcona. Chociaż lubię ciepełko, bo z natury jestem zmarzluchem i mam wiecznie lodowate stopy, to ostatnio aura przesadziła. 

Melduję, że skończyłam Alutkowy sweterek:













Przeczytałam "Romans na receptę" Moniki Szwaji. Przyjemna lekka i śmieszna opowieść, którą jeszcze obleciałam bycząc się na plaży. Sam tytuł jest bardzo wymowny więc nie będę się tu rozwijać zanadto.






Przeczytałam jednym tchem "Pogrzebany" Jamesa Petera.  Zaczęłam czytać w autobusie jak wracałam z pracy i już nie mogłam się od niej oderwać i skończyłam w nocy. Książka bardzo wciąga i również w tym przypadku tytuł jest bardzo wymowny.




Obecnie czytam "Romans z trupem w tle" Ewy Stec. Od pierwszych stron chichram się okropnie czym wzbudzam zainteresowanie współtowarzyszy podróży wrocławskim MPK.







Nigdy o tym nie pisałam, że .... jak by tu zacząć... hmm. No nie wiem co takiego w sobie mam, że przyciągam wariatów (to zdanie nie dotyczy moich znajomych i rodziny). Moja koleżanka ma podobny problem, ale ona notorycznie jest zaczepiana i podrywana przez pijaków (he he). 
Ostatnio jadąc miejskim autobusem zauważyłam wolne miejsce przy, którym stała pani w wieku ok 60 lat. Myślę sobie, że skoro starsza pani stoi, to ja nie będę się pchać. Jednak moja podróż trwała z jednego końca Wrocławia na drugi i skapitulowałm. Podeszłam i grzecznie pytam starszą panią czy będzie siadać. Pani na mnie spojrzała i nic. Nawet z wyrazu twarzy nic nie mogłam odczytać. Więc pytam jeszcze raz ciut głośniej (może nie słyszy) czy będzie siadać. Jakoś w środku miałam poczucie winy, że pcham się do siadania, ale nogi właziły mi już w d....ę i marzyłam o tym, żeby sobie wreszcie klapnąć.
Po moim ponownym zapytaniu starsza pani na mnie ponownie spojrzała i totalnie bez emocji rzekła:
- przecie widze, że miejsce je wolne, to czego sie gupio pyta ! (błędy zamierzone)
Zamurowało mnie, a mój przeuroczy uśmiech znikł z twarzy. Rozsiadłam się na całego i myślę sobie, że w sumie to dawno już nie spotkałam jakiegoś wariata. Mam zaległości.
Takich spotkań z wariatami mam trochę w mojej pamięci 
i przytoczę może jeszcze jedno. 
Dawno, dawno temu gdy byłam jeszcze urodziwą panienką, bez nadwagi, bez zmarszczek z blond włosami do pasa ... to  musiało być baaardzo dawno. Szłam sobie chodnikiem i z naprzeciwka jechał na rowerze pan. Miał może ze 40 lat, sportowy strój 
i wyglądał całkiem zwyczajnie. Chodnik był wąski i oboje zwolniliśmy by się minąć. I przy tym mijaniu owy pan spojrzał na mnie i powiedział:
- ale ty jesteś brzydka !
- !
Ja już tak mam, że jak mnie coś zaskoczy, to nie wyduszę z siebie słowa. Zaczęłam się śmiać i tak śmieję się do dziś. Może pan wariat miał ciężki dzień, może mu się błotnik telepał, a może nie zażył pigułek. Nie wiem, ale ubawił mnie bardzo. Na szczęście mam do siebie dystans i na wesoło wspominam tego nieostatniego wariata w moim życiu.
Idę za ciosem, bo przypomniała mi się jeszcze jedna sytuacja. Kiedyś tam jadę sobie tramwajem, obok mnie pani z dzieckiem 
w wózku. Tramwaj zatrzymał się na przystanku i owa pani nerwowo rozgląda się szukając pomocnika do  wyniesieniu wózka. W zasięgu wzroku tej pani byłam ja z siatami pełnymi zakupów 
i trzech panów z "wolnymi rękami". Dla mnie było oczywiste, że któryś z panów pomoże kobiecie. Pani miotała się i  rozglądała, 
a chętnych brak. Sama nikogo nie poprosiła. Wzięła wózek pod pachę, wytoczyła się z tramwaju i patrząc na mnie rzekła:
- stoi torba jedna i nie pomoże 
W tym wypadku zamurowanie mnie nie dopadło i odpowiedziałam babie, że sama jest torba.
Pisząc to znowu się śmieję. 
Jak ja to robię? Nie wiem, ale z pewnością przyciągam wariatów. 

Mam nadzieję, że się pośmialiście. Pozdrawiam serdecznie, a jak spotkacie wariata, to znaczy, że gdzieś niedaleko jestem ja :)


A na koniec focia z moją osobą. Jak widać na załączonym obrazku odpuściłam sobie prostowanie włosów. Ile razy wyprostuję te diabelskie pióra, to nie zdążę dojechać do pracy i na głowie mam fale + pierze. Czy one nie mogą być po prostu kręcone, albo zupełnie proste. Trudno. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Wybaczcie mi ten wywalony jęzor, ale nie mogłam się powstrzymać.







Pozdrawiam cieplutko, tak po wrocławsku 
czyli jakieś 31 stopni ;)


Paaaa