sobota, 6 kwietnia 2013

Trzymadełko...

Ależ minął mi ten tydzień. Ledwo się zaczął i już  piątek.
Jak zawsze nie mogłam doczekać się weekendu, tak teraz już go mam bez specjalnego wyczekiwania. Nie miałam czasu porozmawiać z siostrą, a do tej pory wisiałyśmy na telefonie  codziennie. Ona też ma w pracy urwanie tyłka.
U mnie wielkie zmiany. Na nowym stanowisku wszystko nowe, wszystko inne i uczę się każdego dnia czegoś innego. 
Wciąż coś załatwiam, gdzieś dzwonię, umawiam spotkania. Wczoraj miałam do czynienia z protokołami. Wszystko zaczynam od podstaw. 
Nie, nie narzekam. Wręcz przeciwnie. Wiem, że to czubek góry lodowej, 
ale kurcze chcę na tę "górę" wleźć :)




Moja serwetka czeka cierpliwie ciepnięta w kąt. 
Czasami coś tam podłubię i powolutku przybywają kolejne oczka.
Serweta ma 70 cm średnicy i nadal jest w stanie wymiętolonym.

Pochwalę się przy okazji takim czymś hmmm jak by to nazwać?
Stojaczek na kordonek, trzymadełko.... no takie cosik drewniane.
O tuż ten mały sprzęt zrobił dla minie tato. Spryciarz :)
















4 komentarze:

  1. serweta fajnie się zapowiada - super ciekawostka z tym stojaczkiem nie widziałam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo pomysłowe to coś .Serwetkę kiedyś tam skończysz a teraz dbaj o kondycję by wejść na tą górę lodową.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję zaodwiedziny i miłe słowa, gratulacje najszczersze, trzymam kciuki. Dla taty olbrzymia pochwała za takie przydatne cudo. Warkoczowe czapki bardzo mi się podobają. Będę na pewno zaglądać często.
    Pozdrawiam nieśmiało wiosennie :) Dorota

    OdpowiedzUsuń
  4. Serwetka jest super. A sprzęt rewelacyjny. Wszytko będzie dobrze. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń