Kilka dni wyjętych z życiorysu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz chorowałam na grypę.
No i stało się. Wystarczyło kilka godzin, by mnie nie było.
Poległam... czułam każdą kość, każdy mięsień.... nawet oczy bolały. Przez dziewięć miesięcy ani kataru, ani nic! A teraz od grudnia ciągle coś. Taki ze mnie kurcze zdechlak hłe hłe
Muszę skończyć tą złą passę. Dziś pierwszy raz od kilku dni pomyślałam o kawie z pianką. Czyli jest dobrze. Gdy chce mi się kawy, to znaczy, że wracam do żywych.
Dziś również pierwszy raz od kilku dni tęsknym okiem zerknęłam na druty z chustą...
Naprawdę jest dobrze :)
Ps. Odpowiedź dla Betki
Pod ostatnim postem moja siostra napisała,
że nie mam na sobie żadnego ciucha "zajumanego" z jej szafki.
Umieszczam więc zdjęcie małej "mnie" w spódnicy siostry, którą regularnie podkradałam. Owa spódniczka była bardzo kolorowa i miała na mnie magiczny wpływ. Sprawiała,że odzywała się we mnie artystyczna dusza. Przy bogatym układzie choreograficznym śpiewałam wówczas swoją ulubioną piosenkę "Wsiąść do pociągu byle jakiego..."
Za te kradzieże nieraz dostałam w "lampę", albo była skarga
u mamy :).... fajne czasy. Buziaki dla siostry :)