czwartek, 23 stycznia 2014

Sweterek dla Olafa

... a wszystko zaczęło się ponad rok temu. Ja, moje koleżanki oraz BABCIA  JOLA mocno trzymałyśmy kciuki za szczęśliwe narodziny małego Olafka.

Dziś skończyłam dzierganie sweterka i czapeczki dla owego kawalera. I uwierzcie mi też powstawał w bólach porodowych. Dziergałam i prułam, dziergałam i prułam. Albo plisa nie taka, albo wzór był do bani. Jednak gdy mam już przed sobą gotowe cudeńko, to zapominam jak bardzo wkurzałam się przy pracy nad nim. 
Przedstawiam Wam sweterek i czapkę, która jest w trochę innym odcieniu, bo powstała z innej cieńszej włóczki.
Światła dziennego jak na lekarstwo więc obstawiłam się żarówkami i próbowałam w moim amatorskim zakładzie (pokoju) fotograficznym wykonać kilka zdjęć. Wyszło jak zawsze, ale coś tam widać.

(kliknij w zdjęcie)






Pozdrawiam



sobota, 18 stycznia 2014

Warkoczowy sweterek i inne dziergadła

Moja dziergalnia prężnie działa.  Nie mam czasu na lenistwo. Ja dziewiarka dłubię na drutach i wieczorami biegam. Tak bieganie trwa nadal i jestem w szoku, że jeszcze się nie poddałam. Coraz więcej widzę w bieganiu przyjemności, czyli jest dobrze. Ktoś by pomyślał, że zrzucę zbędne sadło i się odmienię. Nic z tych rzeczy, bo nie wyobrażam sobie kawki bez herbatnika. Albo żeby nie zjeść ruskich pierogów. Teraz jest tak, że bieganie (mam nadzieję) zrównoważy moją miłość do szamania.
Ale wracając do dziergadeł, to wydrutowałam dla siebie chuścinę 
w kolorach szaro - różowo -stalowo -fioletowych. Prawdziwy misz-masz. Wykonałam ją z włóczki Katia ze 100% wełny. Zaskoczona byłam, że jest milusia i nie gryzie. Pan który sprzedał mi ową włóczkę wyjaśnił dlaczego tak jest.
A zatem: włóczka wykonana ze starych baranów jest szorstka 
i  gryzie, zaś wykonana z młodych owieczek jest miła i nie drapiąca. Morał z tego taki, że stare barany drapią, ale dobrze grzeją. Czy można tę tezę przełożyć na życie? Hmmm  niech pomyślę...
A to moja chusa, taka akurat.







Obecnie dziergam sweterek dla małego przystojniaka. Bardzo przyjemnie się robi. Kolor początkowo wydawał mi się ciut za ciemny, ale gdy powstają kolejne warkocze, uważam, że ten ciemny niebieściuchny jest trafiony. 
Tradycyjnie mój aparat nie podołał i i zdjęcie wyszło jak zawsze przejaskrawione i ciemne. W rzeczywistości kolor jest łagodniejszy i "na żywo" robi wrażenie.






W poczekalni czeka chusta, którą jakiś czas temu zaczęłam i wrócę do niej jak uporam się z niebieskim warkoczowym...



Pozdrawiam i miłego weekendowania






środa, 15 stycznia 2014

Nowa e-dziewiarka

Wczoraj odwiedziłam miejsce, którego nie chce się opuszczać. Ku mojej radości powstał kolejny sklep e-dziewiarka praktycznie 
w centrum mojego Wrocka. Byłam również z moją siostrzyczką na uroczystym otwarciu w sobotę, zdjęcia możecie zobaczyć tutaj , ale gościłyśmy  króciutko. Przybyło morze babińca + był jeden rodzynek pan, który próbował, to ogarnąć i cykał fotki... Wszystkie dziewiarki paplały, oglądały włóczki, a inne zaś wyciągnęły dziergadła i dłubały przy plotkach. Słyszałam, że normalnie spotkania dziewiarek są bardziej kameralne, a w dniu otwarcia po prostu brakowało miejsca. To dobrze, że nas zakręconych na punkcie dziergania jest tak dużo.
Ale wracając do wczoraj, to kolejny raz po przekroczeniu progu sklepu dostałam oczopląsu i wszystkie włóczki najchętniej zabrałabym ze sobą. Poznałam miłą Panią Makunkę - klik  , którą chciałam zapytać o jedną małą rzecz i już koniec... Wpadłam po uszy paplałyśmy z pół godziny.Sprawa była poważna, bo chodziło o skrócone rzędy przy wyrabianiu rękawa. Gdyby nie to, że pod drzwiami czekał na mnie mój pan murgrabia, to bym tam jeszcze poszperała. Oczywiście nie wyszłam z gołymi rękami i gdyby zasobność mojego portfela była większa, to wyniosłabym pół sklepu. 

(zdjęcia pochodzą ze strony Makunki)





Pozdrawiam 

wtorek, 14 stycznia 2014

Ja naprawdę biegam

Co dzień walczę z sobą by iść biegać. Walczę, bo moje ciało 
i rozum jeszcze się buntują. Czekam, aż przyjdzie moment, że złapię tego bakcyla i nie będę mogła żyć bez biegania.  Koleżanka napisała mi, że u niej walka trwała miesiąc. I przyszedł spokój i już nie wyobraża sobie, by było inaczej.  W sobotę raniutko założyłam trampki i pobiegłam na boisko. I porażka, totalny brak mocy. Wróciłam do domu i zaczęłam szukać w internecie porad od "starych" biegaczy.  Radzili mi zrobić dzień przerwy. Troszkę odpocząć. Niedziela była takim dniem. Chociaż wieczorkiem czułam małego moralniaka, że sobie odpuszczam. Wczoraj (poniedziałek) bez problemu przebiegłam stałą trasę. Chyba zaczyna mi się udawać. A może Wy macie jakieś doświadczenia z bieganiem?  Help.


Ps.
Na drutach kolejny projekt. Pochwalę się jak skończę. 
Pozdrawiam pa.



piątek, 10 stycznia 2014

Czyżby kolejna pasja? Taką mam nadzieję !

Trwam w codziennym bieganiu. To nie łatwe bo Diabeł Leń kusi mnie bardzo. Nie robię jednodniowych przerw i jest mi trudno. Mięśnie bolą, stawy trzeszczą i chrupło  coś w kręgosłupie... Znam siebie i niejednokrotnie taka przerwa przedłużała się 
w nieskończoność.  Codziennie przez 25 - 30 minut przemierzam moje osiedle. Do tej pory nie wiedziałam, że tak dużo ludzi biega. Już niektóre twarze stają się znajome. Uśmiechamy się do siebie. Czasami irytują mnie spacerowicze z pieskami. Nie złości mnie ich obecność, ale gdy posiadacz pieska wie, że jest nerwowy i może odgryźć mi nogę (piesek, nie właściciel), to powinien go na tę jedną chwilkę przytrzymać. Większość piesków jednak reaguje obojętnie.
Do tej pory raz wrzuciłam na uszy muzykę. Jednak wolę, bez muzyki, bo to jest czas dla mnie i tylko dla mnie. Wiecie, że można się całkiem wyłączyć i nawet nie wiem kiedy, a już minęłam Nowy Zakrzów, za chwilę Stary Zakrzów i przez tory kolejowe i koło Ewy domku ... i jestem w domu. Męczę się owszem, ale staram się nie myśleć o tym.  Jest też tak, że w czasie biegu myśli moje rozbujają się jak szalone, a co w pracy było, a co u juniora 
w szkole i czy powinnam wyprać firany... he he.
Nie liczę na figurę Claudi Schiffer, bo z dietą u mnie na bakier, ale nie chcę tylko siedzieć w fotelu z dziergadłami. Jest dobrze.
Muszę tylko strącić z ramienia Diabła Lenia i dać pole do działania mojej chęci by coś zmienić. Podobno życie zaczyna się po czterdziestce. Oj maleńko czasu mi zostało, żeby się dobrze przygotować. 
Piszę to wszystko po to (taka deklaracja), żeby było mi trudno zleniwieć. Bo będzie mi przed Wami po prostu łyso.


Pozdrawiam Jola




wtorek, 7 stycznia 2014

Nie zaskoczę Was, znowu chusta...

Popełniłam kolejną chustę. Zrobiona na zamówienie w kolorach pomarańczu, żółtego i delikatnego ceglastego. Mam nadzieję, że spodoba się właścicielce.
Z braku dziennego światła muszę korzystać z tego co mam. Kilka pokojowych żarówek i lampa błyskowa. Kolory na zdjęciach są bardzo zbliżone do tych faktycznych, ale i tak nic nie zastąpi dobrego dziennego oświetlenia. Bez dalszego paplania przedstawiam Wam moją kolejną pracę. Górny najdłuższy bok ma ok. 190 cm, a dwa krótsze mają ok. 140 cm. Włóczka Alize Active kupiona tu.

kliknij w zdjęcie










PS.
Kolejny dzień biegałam, a raczej był to trucht pancernika. Nigdy nie będę szczupła. Mój typ tak ma. Ale jestem dumna, że dałam radę biec bez zatrzymania przez 25 minut. Juchu...



Dobrej nocy życzę pa pa.





poniedziałek, 6 stycznia 2014

Kaptur z szalikiem

Dziergałam, dziergałam i wydziergałam. Z drutów spadł kapturek 
z szalikiem. Trochę pracy przy tym było, ale warto, bo ładnie się układa. Opatula szyję i osłania głowę, a opuszczony kaptur prezentuje się bardzo ładnie. Robótkę wykonałam z grubej, milutkiej 
i popielatej włóczki. Moja modelka Martyna bardzo by mi pomogła przy robieniu zdjęć, ale jakoś poradziłam sobie z pomocą Kryśki. 


Kapturek jest na sprzedaż (jolca3@wp.pl)



kliknij w zdjęcie, aby je powiększyć







POZDRAWIAM  :)

środa, 1 stycznia 2014

Czerwony sweterek

W ramach poświątecznych luzów zrobiłam dla Ali nowy sweterek. Ten , który otrzymała ode mnie niedawno, bo jakieś pół roku temu jest już za mały. Zobacz tutaj poprzedni sweterek. Pogrzebałam 
w szafce z włóczkami znalałam czerwoną Doris z której miała powstać grubaśna zimowa chusta. Miała, ale nie powstała. Wrzuciłam czerwień na druty i o to wyszło mi takie coś:







Wiem, że Ala nosi moje dziergadła tym bardziej cieszy mnie gdy mogę dla niej coś zrobić. Powinnam brać z niej przykład, bo wszystko co wydziergam dla siebie leży na półce i leży i leży...


Pozdrawiam wszystkich obserwujących, zaglądaczy i dziergaczki. Życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku, dużo ciepła, uśmiechu i pozytywnej energii.

Ps.
Niestety mój aparat kolejny raz nie podołał czerwieni i robótka wyglada jak różowa. Tak naprawdę jest to śliczna strażacka czerwień.