Nareszcie nastało ciepełko. O wiele przyjemniej rano wychodzi się
z domu gdy ziąb dał za wygraną i pozwolił, by ciepłe fronty mogły spokojnie zająć się wiosną. Póki co nie miałam jeszcze okazji do totalnej laby połączonej z lenistwem. Tkwię w papierach. Zostałam rzucona na głęboką wodę (ale nie narzekam). Na nowym stanowisku zostałam sama. Moja przewodniczko-nauczycielka jest na zwolnieniu. Więc metodą prób i błędów ogarniałam wszystko. Reprymendy były, ale w ten sposób szybko wszystko kapuję.
Wczoraj pierwszy raz byłam na spotkaniu Zarządu. Nie było czasu na tremę. W sumie to czym można się stresować. Przez dwie godziny protokołowałam: ble, ble ble, pla, pla, pla. Dziś mój protokół pięknie wydrukowałam, a w poniedziałek moja szefowa pokreśli mi go jak zeszyt pierwszoklasisty :).
Tyle na temat pracy, bo nie samą pracą człowiek żyje, chociaż ja ostatnio jestem zaprzeczeniem tej tezy. Mam weekend i nie zawaham się go wykorzystać. Przeproszę się z serwetką i zaliczę jakąś majówkę (kwietniówkę). Moje giry trochę odpoczną od obuwia na obcasach średnio wysokich bleee...
A poniżej fota najsłynniejszej (chyba) asystentki prezesa ;)
Pozdrawiam :)
Jaki ten świat pokręcony - ja w weekend założę obcasy pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńDużo odpoczynku życzę , samych przyjemności i pięknych widoków na spacerku.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Podziwiam i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń