Dziś bardzo ładnie przeprosiłam się z moją serwetą. Zaczęłam ją robić jakieś pół roku temu. Niestety złamałam rękę i ciepnęłam moje rękodzieło do szuflady. Zupełnie o niej zapomniałam. Drutowałam jak szalona, a szydełkowe dziergadło czekało. Chociaż nie przepadam za szydełkowaniem, to z uporem maniaka dłubałam moją wymarzoną serwetę. A wymarzyłam sobie z beżowego kordonka z dodatkiem złotej nitki. W tej chwili ma średnicę 50 cm. Docelowo będzie miała 120 cm. Plan jest taki by elegancko zwisała z mojej ciemnej ławy w kolorze wenge.
Na zdjęciach nie prezentuje się zbyt pięknie, bo jest wymiętolona. Gdy skończę, to ją rozprasuję i obfotografię :)
A tak jak wcześniej wspomniałam, że szydełkowanie nie jest moją mocną stroną, więc proszę o cierpliwość i trzymajcie kciuki :)
Zapowiada się pięknie,wzór ciekawy,ale gdy skończysz i wykrochmalisz,to dopiero będzie efekt.Ja już drugi rok mam w planach zrobienie serwetki do koszyczka-nowej,bo mam starą,robioną parę lat temu-i tak jakoś schodzi.A jak zaczneęto tez pewnie będę robiła dłużej niz rok.A może nie?Tylko trzeba zacząć.
OdpowiedzUsuńPiękne początki - czekam na ciąg dalszy !
OdpowiedzUsuńRobiłam tę serwetę w prezencie rocznicowym - efekt końcowy jest super. Ty dodatkowo używasz świetnych nici, więc będzie bardzo elegancka. Życzę wytrwałości w dzierganiu i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo w końcu, już Ty tą ręką połamaną się nie zasłaniaj, do roboty czekam na efekt końcowy.
OdpowiedzUsuńZapowiada się cudo, ale poczekamy pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuń