piątek, 16 listopada 2012

Jak na złość miałam dużo wolego czasu

Czasu tak maleńko, a pracy od groma. Aż mi żal jak sobie przypomnę,że całkiem niedawno miałam 10 tygodni przymusowego,legalnego bimbania-obijania. A było to tak:
Byliśmy w trakcie malowania pokoju mojego syna. Moi dwaj panowie mały i duży zabrali się do przyklejania taśmy malarskiej pod sufitem. Po pewnym  czasie "duży" stwierdził,że to nie na jego nerwy, a mały dodał: "ja tego mamo nie ogarniam; przyklejam prosto,a jest krzywo". Chciał nie chciał wzięłam się za przyklejanie tej taśmy (ktoś w końcu  w domu musi nosić spodnie, czyli ja).  Mały i duży nie zapomnieli o kibicowaniu: w lewo, w prawo, do góry, na dół... Przestawiali taborety po których skakałam na przemian z drabiną. Otrzymałam również radę:
- "Jola uważaj,żebyś nie spadła"
- spoko ja nigdy nie spa.....
No i spadłam. Spadochron mi się nie otworzył...
Spędziłam trzy godziny na pogotowiu. W tym czasie przyjęto czterech pacjentów! Chirurg rzucił okiem na prześwietlenie i nakazał zimne okłady. 
Ręka bolała mnie jak diabli, więc zrobiłam prześwietlenie prywatnie. W opisie widniał mój wyrok: "złamanie głowy kości promieniowej"!
Gipsowe homonto na cztery tygodnie od pachy po palce. Złamałam łokieć,a miałam bezwładny kciuk.
Po zdjęciu gipsu,coś co było kiedyś moją ręką poddano rehabilitacji. I znowu bolało.....
Kolejne prześwietlenie i kolejny news; gnaty zrosły się z przemieszczeniem. Padła propozycja ponownego złamania i  wmontowania śrubki, blaszki itd. Nie dziękuję. To tylko lewa ręka i nadal bez problemu trzyma drut z włóczką :)

Przez dziesięć tygodni leniuchowania nie tknęłam drutów ani szydełka, dosłownie nic.
Za to przeczytałam 11 książek, a na brzuchu wychodowałam dodatkową oponę :)
Pokój syna pomalowany w kolorze soczystej zieleni. Ech pięknie. No cóż straty muszą być :)





1 komentarz:

  1. O rany, faktycznie tak było jak sobie przypomnę. Ale za to z robótkami lecisz jak wściekła. :-)

    OdpowiedzUsuń