Ostatnimi czasy było tak, że buty do biegania notorycznie przegrywały z dzierganiem. Dzierganie : bieganie = 1 : 0
Dziś powiedziałam BASTA !
Trampołki na nogi i... truchtem pancernika zrobiłam ledwo 4 km.
Kondycja - mniej niż zero.
Zawieszenie ciężkie i bezczelnie telepie się na boki.
Łydki jak kamienie - spoko to się rozciągnie.
Suma sumarum, straszna lipa z mojego biegania. Trza się wziąć do roboty i trochę nad tym popracować.
Dziś było ciężko, ale przyjemnie. W idealnej do biegania temperaturze (ok. 6 stopni) i w mżawce. Już zapomniałam jaką, to sprawia frajdę i wytacza ciężkie działa endorfin.
(odblaski zepsuły fotkę)
Dziś będę spać bardzo smacznie.
Dobrej nocy :)
Pozdrawiam
Jola
PS. Przyłączam się do zabawy u Ani
Właśnie. Mnie tez zawsze coś wypada, w trakcie ćwiczeń.
OdpowiedzUsuńO, ja też zaczęłam na nowo biegać... Wspólny front trzymamy i się nie poddamy;)))
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twój zapał do biegania i w taką pogodę.Pozdrawiam i wytrwałości życzę.
OdpowiedzUsuńOstatnio biegałam chyba we wrześniu, nie po drodze mi, choć to uwielbiam , jednak rower w ciągłym użyciu , zastanawiam się i kombinuję jak tu jeździć w śnieg, który od kilku dni u nas pada:) Jolu , trzymam kciuki , oby zapał nie minął:)
OdpowiedzUsuń