Mam wrażenie, że minęła cała wieczność od ostatniego wpisu. Może dlatego, że mój czas był mierzony ostatnio od... do.
- od zaczyna boleć... do przestało boleć
- od tabletki... do tabletki ( zjadłam ich całe wiadro)
- od zbliżania się wizyty u doktorka ... do - już po wizycie
- od "pierwszy szew puścił" ... do "puściła reszta szwów"
- od pory karmienia ... do pory karmienia, a w zasadzie to kiwania się i przlewania płynnej paćki w stronę gardła, bo połykanie też nie było proste
Pewnie myślicie, że spotkała mnie jakaś katastrofa, albo co. Nie, to tylko taki mega UPIERDLIWY szczękościsk spowodowany tym, że ósemki mam jak koń i nie mieszczą się w mojej paszczy. Pan wrać (czyt. doktor) już nie raz straszył mnie ową dolegliwością, ale skoro nic mi obecnie nie dolegało, to niby dlaczego dobrowolnie skazywać się na dłutownie, cięcie-gięcie i wyrywanie ząbka mądrości. A obecnie mam ich jeszcze trzy. Szczękościsk dopadł mnie w najmniej odpowiednim momencie, bo na trochę przed moimi imieninami. Gęba mnie bolała i zamiast bawić się i pić drinki
z palemką łykałam przeciwbólowe, antybiotyki i obkładałam się lodem. Gdy już było całkiem nieźle, doktorek wytarmosił mnie za szczękę i pozbawił jednej z czterech końskich ósemek. Kolejny antybiotyk i znowu gębucha bolała. I z tego miejsca pozdrawiam wszystkich i szczerze zazdroszczę tym na których wszystko goi się jak na przysłowiowym psie. Ze mnie taki człek, że u mnie każda interwencja chirurgiczna MUSI zakończyć się rozbabraniem, rozgrzebaniem i oczywiście musi poboleć, bo bez bólu nic nie może ot tak mnie ominąć.
Również z tego miejsca ogłaszam, że Panu doktorkowi należy się WIELKI SZACUN, że dał radę, bo było ciężko. Nie poddał się i nie odesłał mnie na chirurgię szczękową. Również dziękuję, że powstrzymał mnie od zabrania owego zęba na pamiątkę - miał być dla Zębowej Wróżki (hłe hłe), ale gdy zobaczyłam przed sobą krwiste coś z czego zwisały krwiste farfocle, to odstąpiłam od tego pomysłu.
Niby nic, a powstała historia na nowego posta. Ja już tak po prostu mam.
W między czasie parę razy przysiadłam do drutów i ślęczałam nad moją wymarzoną bawełnianą bluzeczką, której już szczerze nienawidzę. Dłubię i dłubię i idzie mi jak krew z nosa. Druty cieniutkie 2,5 mm i włóczka też nie lepsza. Normalnie mam dosyć
i tęsknym okiem spoglądam na grubsze włóczki, które czekają na swoją kolej. Postanowiłam sobie, że nie zacznę żadnej innej robótki dopóki nie skończę żółtej cienizny. Nie i już. Zostało mi jeszcze jakieś 4 cm. Czyli cała wieczność. A żeby nie było za lekko, to okazało się, że mam za mało żółtej włóczki i ratowałam się białą. Żółtej w tym odcieniu nigdzie nie znalazlam. Teraz tak patrzę
i myślę, że białe pasy będą świetnie poszerzać moją talię, chociaż jak mierzę, to nie wydaje mi się. Zresztą ocenicie sami jak już się wbiję w tego ciucha i pstryknę focię.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających i życzę dużo zdrówka,
bo bez tego ani rusz :)
Jola
Ojej, współczuję zębowych dolegliwości, mam nadzieję, że już lepiej. Ja to się dentysty boję jak diabeł święconej wody więc jak czytałam Twój wywód to aż mnie moje zęby zaczęły boleć :P
OdpowiedzUsuńBluzeczki już nie dużo, więc dasz radę. A paseczki fajnie wyglądają, czekam na fotki z wkładką :)
Pozdrawiam i dużo zdrówka życzę :)
Nie chciałam przyprawiać Cię o ból zębów. Myślę, że już jestem na ostatniej prostej tej historii. A w bluzeczkę mam zamiar wystroić się na następne spotkanie w e-dziewiarce :)
UsuńAle się wycierpiałaś bidulo;) Trzymaj się;)
OdpowiedzUsuńSpoko Krecie 3mam się :)
UsuńToż to historia z piekła rodem, czytając trzymałam się za szczękę:) Szczerze współczuję, chociaż pewnie będzie jakiś dodatkowy bonusik w postaci lekkiego wyszczuplenia:)) Co do sweterka to ciężko coś na ten temat powiedzieć, mnie paski wyszczuplają:) Nawet poziome:))
OdpowiedzUsuńWyszczuplenie owszem pojawia się u mnie , ale na krótko. Szybko nadrabiam straty. A paski nawet fajnie wyglądają na ludziu i mam nadzieję, że będę bluzkę nosić. Zauważam, że moją krwistą historią straszę blogowiczki. Sorry nie taki był zamiar. Jam nie Hickok hi hi
UsuńBiedna Jola, jaki ból to musiał być. Znam szczękościsk, nabawiałam się tej infekcji u stomatologa. Bluzeczka jawi się ciekawie, może paski Ci się spodobają, bo dla mnie są piękne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAniu najgorsze za mną. Ale było ciężko. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem pełna współczucia.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem efektów końcowych.
Załączam pozdrowienia.
Będę żyć. Dziękuję za odwiedziny. :)
UsuńTo wiem.Efekty końcowe tyczyły się sweterka.
UsuńWiem, wiem. Pochwalę się napewno :)
UsuńTrzeba bylo brac ,jakby wrozka zobaczyla to pol sklepu z welna na własnych plecach by do domu przyniosła ,anie tylko grosik na cukierka .
OdpowiedzUsuńO ja goopia. Trza było brać :)
UsuńJak dla mnie bluzeczka wyglada super więc szybkiego skończenia życzę.Cieszę się że wracasz do formy i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZ całego serca Ci współczuję... Ale teraz to będzie już tylko lepiej :-)
OdpowiedzUsuńBluzeczkę kończysz i już nie mogę się doczekać, kiedy ją pokażesz...
Pozdrawiam serdecznie.
Obfotografię i będę się chwalić. :)
UsuńJolu bardzo Ci współczuję i wiem jak takie cho,,,,,,, boli bo prze szłam zapalenie okostnej po ząbku"mądrości"(ja bym je nazwała głupoty.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam wakacyjnie
Tak masz rację, to są głupie i niepotrzebne zębiska :)
UsuńOjej... Dokładnie wiem o czym piszesz, ostatnio sama miałam spory problem z zębami, z resztą nie do końca jeszcze rozwiązany. Połykałam tabletki jak pelikan, a po wyrywaniu ósemki dalej nie doszłam do siebie :))
OdpowiedzUsuńSympatyzuję, trzymam kciuki za szybki powrót do formy :)
Nie wiem, które ci wyrywano ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że choć dolne goją się strasznie długo, tak górne bolą jeden, góra dwa dni. Powodzenia :)
Obecnie odchorowuję usunięcie dolnej ósemki. A mam jeszcze trzy buuuu. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam
UsuńAle się cieszę, że tu trafiłam :) i zostaję na dobre
OdpowiedzUsuńWspółczuję boleści, ja już pozbyłam się wszystkich ósemeczek i jestem z tego powodu bardzo zadowolona :)
buuuziaki
ann
Witaj Aniu w moich skromnych progach. :)
Usuń