Nie pamiętam kiedy ostatni raz gotowałam botwinkę.
Jakoś tak wyszło.
Jakoś tak wyszło.
Obecna botwinka jest dziełem przypadku, bo dostałam od mojej babci (90-cio letniej, o której już wspominałam) całe naręcze młodziutkich buraczków razem z zieleniną.
Wzięłam się za siekanie zieleniny, łodyżek i buraczków.
Ugotowałam wywar z warzyw i kilku starych buraków.
A że bardzo lubię buraczki to po wyjęciu ich z wywaru zwyczajnie je pożarłam.
Przepisów na botwinkę jest mnóstwo w internecie. Często podawana jest ze słodką śmietanką. Ja jednak wolę z kwaśną gęstą śmietaną
oraz solidnie posypaną siekanym koperkiem.
My starszyzna jedliśmy z ziemniaczkami o tak:
Junior zaś wcinał z ryżem.
Bardzo lubi ryż i chyba tylko do herbaty go nie dodaje ;)
:) :) :)
Nigdy tak nie jadłam barszczu. Zawsze tradycyjnie z marchewką, ziemniaczkami. Albo chłodnik, ale w wersji z osobnymi ziemniaczkami- nie znam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak serwowała mi botwinkę moja mama i tak zostało również u mnie :)
UsuńDanie wygląda na pyszne, ale ciacha są wyśmienite, aż żal,że nie ma możliwości popróbowania , a przy okazji wszystkiego dobrego Jolu pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńA dziękuję Dusiu :)
UsuńSuper jest zupka z botwinki aż zazdroszczę bo wygląda pysznie.Moje młode buraczki bardzo ucierpiały po długich opadach.Miłego tygodnia życzę.
OdpowiedzUsuńNo tak padało, padało, to teraz na odmianę będzie susza. Pozdrawiam
Usuń