niedziela, 27 kwietnia 2014

Ogoniasty

Wczoraj jeszcze dłubałam rękaw.

 Wieczorem ekspresowe blokowanie. 

Dziś jeszcze paseczek do owego sweterka zrobiłam.

Wyciągnęłam mojego pożal się Boże aparata i dzięcię me cykało fotki. 

Zdjęcia jak cię mogę hmm mogą być, chociaż są prześwietlone.

 Bardzo podoba mi się ten udzierg i będę go nosić.

 Nie trafi on na półkę wydziergane-nienoszone.

Na sweterek zużyłam 2 i pół motka Alize Angora Gold,
 druty na żyłce  KP 3,5.

Dziergałam od góry bezszwowo.

Super bo nie cierpię zszywać.


Wszystko za sprawą zabawy we wspólne dzierganie, 

którą wymyśliła Kasia.


Dzięki niej mam, to o to swetrzycho



ta dam:

kliknij w zdjęcie












Pozdrawiam Jola :)










wtorek, 15 kwietnia 2014

Chwalę się

Juchuuuu
Z okazji, że postarzałam się o kolejny roczek - dostałam od lubego moje pierwsze i wyczekane ASICS. Kolor iście wieśniacki, ale one tak mają. Im bardziej pstrokate tym ładniejsze. Są cudowne, mega wygodne, lekkie i nie spadywują (nie zlatają) z pięty. Mam nadzieję, że teraz po bieganiu kręgosłup będę miała na swoim miejscu i nie będzie chciał mi wyskoczyć. Nie mogę się nimi nacieszyć. 


O to one.

 Same biegają!

 Naprawdę :)







Dobrej nocki :)

niedziela, 13 kwietnia 2014

Dziergadło i wykład z psychologii ;)

W ślimaczym tempie powstaje mój ogoniasty. A konkretnie - robią się rękawki. To mój pierwszy sweterek, który powinnam nosić. Mam mieszane uczucia. Nie będę krakać. Się zobaczy. 
 Bawię się nadal w:




Ogoniasty wygląda tak:







Przybył mi kolejny roczek i z tej okazji dostałam od moich koleżanek książkę. O taką:



Po dwóch tygodniach nie biegania, ruszyłam tyłek z domu. Byłam pewna, że będzie mega ciężko i w zasadzie tak jak bym zaczynała  od zera.  A wcale nie. Owszem było ciężkawo, ale całkiem przyjemnie. Muszę kupić nowe buty, to jest mus, bo w tych obecnych jest beznadziejnie. Bolą mnie lędźwiaki, a przecie nie o to chodzi. Bieganie naprawdę jest przyjemne. W tym czasie jestem 
i liczę się tylko ja. Rozmyślam... o wszystkim. Czas mija, kółeczka kolejne na boisku mijają... Wiatr powiewa... i dobrze, bo bardzo mi gorąco.  Dziś rozmyślałm o ludziach, którzy są w naszym otoczeniu. Czy tego chcemy czy nie - jesteśmy na nich skazani. 
W moim otoczeniu są osoby serdeczne, miłe, nowe znajomości, koleżanki jeszcze ze szkolnej ławy, koleżanki koleżanek, które są (nazwę wprost) kochanymi wariatkami i jest moja siostra - moja najlepsza przyjaciółka. Dwa dni bez telefonu do/od siostry, to cała wieczność. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. 
Ale jest też i druga strona medalu. W naszym otoczeniu, tak jak 
w telenowelach trafia się czarny charakter. Czy chcemy, czy nie, istnieje blisko nas jakiś dupek, albo udawane koleżanki, które przy pierwszej lepszej okazji sprzedały by cię. Naszczęście takich elementów jest nie wiele i niech sobie żyją i niech Bozia im wybaczy głupotę. Mój sonar z daleka wykrywa owe niedobre stworzenia  
i traktuję ich z przymrużeniem oka. 

Tym o to psychologicznym wywodem, życzę Wam udanego tygodnia. Tak jakoś mi się nazbierało i musiałam sobie upuścić. Już mi lepiej. 

Ciepło pozdrawiam