niedziela, 30 marca 2014

Intensywnie

I znów me dziecko wyjechało z domu za nauką. Po trzech tygodniach jego nieobecności, dałam mu całe mnóstwo matczynej miłości. Specjalnie nie oponował. Też się wytęsknił. Ogołocił lodówkę, mój portfel, pogubił na każdym kroku swoje długie blond włosy, nakarmił pająki i pojechał. W  pokoju mojego syna mieszka pięć tarantul. Nie pytajcie dlaczego się zgodziłam i czy mogę 
w nocy spokojnie spać. Włosy stają mi dęba na ich widok. Ale pamiętam jak bardzo pragnęłam mieć psa. Moi rodzice nigdy się nie zgodzili. Pamiętam jak było mi smutno. Zgodziłam się na pająki 
 i już. 

 Piękna pogoda, a ja z czerwonym zasmarkanym nosem siedzę 
w domu. Korciło mnie okropnie, żeby gdzieś wybyć. No, ale jak? 
Z nosa gile, z oczu łzy i wielkie kichanie przy byle promyku słońca. Jednak weekend miałam intensywny pod każdym względem. 


Wydziergałam kawałeczek bawełnianej bluzeczki na lato dla Ali. 




Trochę popracowałam nad ogoniastym.




I w każdej wolnej chwili czytałam po kilka stroniczek SKRZYDŁO ANIOŁA. Historia koreańskich sierotek bardzo mnie poruszyła. Grzebałam trochę w internecie, żeby dowiedzieć się coś więcej. Dzieci traktowane przez koreańskich nauczycieli rygorystycznie 
i oschle, u nas  w Polsce, w Płakowicach otrzymały nowy dom, miłość i poczucie bezpieczeństawa.  Jedna dziewczynka pozostała na zawsze we Wrocławiu, na cmentarzu osobowickim. Przegrała walkę o życie. Dzięki niej wiem, że przed laty podjęłam słuszną decyzję zostając honorowym krwiodawcą. Na razie 10 litrów, a ile przedemną? Nie wiem, ale nie odpuszczę.






Dobrej nocy Wam życzę i dobrego tygodnia.

 Poniedziałki nie są takie złe jak nam się wydaje.

Uśmiechnij się.

Pozdrawiam :)













środa, 26 marca 2014

Wspólne dzierganie i czytanie

Całkiem niechcący przyłączam się do zabawy blogowiczek: "Wspólne dzierganie i czytanie". Niechcący dlatego, bo do tej pory tylko dziergałam i jakoś nie miałam parcia na literaturę. 


Ale dziś miałam okazję poznać Jolantę Krysowatą - autorkę książki pt: "Skrzydło anioła". Osobiście uścisnęłam jej dłoń i dostałam książkę z dedykacją. Wracając do domu tramwajem przerzuciłam kilkanaście kartek i z bólem oderwałam oczy od kolejnej strony. Ta historia wciąga od samego początku i wydarzyła się naprawdę... Dziś nie ma drutowania. Lecę czytać, bo skręca mnie z ciekawości co dalej. 








Dobrej nocy :)















sobota, 22 marca 2014

Ogoniasty - wyzwanie K.

Przyłączyłam się do wspólnego dziergania, którego pomysłodawczynią jest K. zobacz tutaj.
Pogrzebałam w czeluściach szafek z włóczkami i wygrzebałam szarość, którą jakiś czas temu się zachwyciłam > nabyłam > 
i schowałam. Szarość znowu ujrzała światło dzienne i zawisła na mych drutach. 
Czy to będzie kolejny sweterek "na półkę" ? Mam nadzieję, że nie 
i ten urobek będę dumnie nosić. Nie mogę wiecznie dziergać prostokąty i kwadraty, trza się rozwijać. Zawsze chciałam być posiadaczką "ogoniastego", a najlepiej własnoręcznie udzierganego. Autorka pomysłu twierdzi, że to dziecinnie proste, więc skusiłam się i dłubię. Robota iście koronkowa, bo dawno nie machałam tak cienkimi drutami, tylko grubasami i robótki przybywało bardzo szybko. Teraz dłubię, dłubię i dłubię i mam wrażenie, że wciąż jest tyle samo. Chociaż....hm... chyba trochę przybyło. Włóczka, to Alize Angora Gold, a drutki KP rozmiar 3.5. Prawdziwe markery zastąpiłam maleńkimi czarnymi gumeczkami, które podobno służą do wiązania kitek pieskom. Nic innego i taniego nie wynalazłam. Sprawdzają się bardzo dobrze. 








Oprócz zabawy we wspólne dzierganie, na innych drutkach powstaje mega wiosenna chusta. Obecnie leży obrażona w kącie.





Porzucone również czekają niedokończone haftowane kotki 
oraz beżowa serweta robiona na szydełku.
 Może jak się wyrobię, to na 50 urodziny  położę ją sobie na ławę 
hi hi.


PS.
Bieganko trawa i dobrze mi z tym. Ostatnio przyłącza się mój Pan Murgrabia i pedałujemy wspólnie.  Fajnie, bo mam towarzystwo, ale biegam teraz wiecej, bo "on zna fajną nową trasę" i wypluwam sobie płuca przy masakrycznym dla mnie tempie. Jednak myślę, że to wszystko może mi tylko wyjść na zdrowie. Marzę o nowych butach do biegania. Moje obecne są zjechane jak sandały masajów. 



Pozdrawiam ciepło i wiosennie.








czwartek, 13 marca 2014

Pareo na drutach

Sporo u mnie się dzieje. Stąd moja z rzadka obecność tutaj. Coś tam dziergam.... i pruję  i znowu dziergam i czasami nawet jestem zadowolona.
Dziś prezentuję pareo zrobione na drutach. Włóczka jak w sam raz na lato, bo w jej skład wchodzi mikrofibra, więc nie ma obawy, że coś zapaćka się olejkiem i nie da się sprać. Kolor iście nadmorski, czyli taki odważniejszy. Wybaczcie, że manekin jest bez majtek. Lepiej widać kolory.



Pareo jest na sprzedaż  jolca3@wp.pl

Górny najdłuższy bok ma 150 cm,
dwa krótsze mają po ok. 125 cm

Manekin ma rozmiar 36-38



Kliknij w zdjęcie










PS.
Moja przygoda z bieganiem trwa nadal. Co drugi dzień biegnę pół godziny. Może to nie jest jakiś wyczyn, ale ja nigdy nie biegałam 
i cieszę się, że robię dla siebie chociaż tyle. 


Wiosennie Was pozdrawiam :)







sobota, 1 marca 2014

Skarpety na drutach

Jestem właścicielką notorycznie lodowatych stóp. Do tej pory jakoś nie przyszło mi do głowy, że mogłabym wydziergać dla siebie skarpetki. Owszem chęci zawsze się pojawiały, ale rozpraszały je myśli: a czy będą wygodne, a przecież mogę kupić...
Jakiś czas temu zakupiłam w  e-dziewiarka włóczkę skarpetkową 
i już nie miałam wyjścia. Trza było dziergać. Bardzo prostą i wręcz łopatologiczną instrukcję na skarpety znalazłam tu klik.

A o to mój wyrób gotowy. Skarpety wykonałam z włóczki Fabel Dropsa. Na dwie skarpetki rozmiar 37 - zużyłam jeden motek. Sprawdziłam grzeją i sprawiły mi ogromną frajdę.

(kliknij w zdjęcie)









Na drutach nowy pomysł.
 Dziergam pareo, którym można sobie odziać bioderka 
na przykład idąc na plażę



Pozdrawiam ciepło