Robię coś co sprawia, że nie czuję się tylko biorcą na tym naszym padole (ale wymyśliłam). Może wybiegam zbyt daleko, ale chcę by pozostało coś po mnie gdy już mnie nie będzie (mam nadzieję, że nie prędko).
Nie umiem napisać przyzwoitego wiersza, nie umiem namalować choćby kwiatuszka, nie udzielam się charytatywnie (niestety...). Czyli w twórczości zawodzę i w tym temacie nic nie pozostawię. Ale mogę coś innego w zamian dać. Dzielę się tym czego mi nie brakuje. I bardzo się starm nie myśleć, że wówczas ktoś w zamian pomoże mi. Żadne "coś za coś". Nie o to chodzi...
Nie chcę nic w zamian, żadnych przywilejów dla honorowego dawcy, bo nigdy z nich nie korzystam. Przyjmuję czekoladę, bilet na tramwaj i myśl, że czyjeś życie uratowane. To mi wystarczy. Przyznam się, że czasami korzystałam z przysługującego mi wolnego dnia od pracy... ech boskie lenistwo.
Jak w każde wakacje brakuje krwi A RH-, A RH+ i 0 RH-.
Hemoglobinę mam jak koń i dorodna ze mnie baba, to nad czym się zastanwiać. Czuję satysfakcję, bo gdzieś tam w ludziskach płynie 10 litrów mojej krwi...
Zapisałam się do dawców szpiku i moje podroby też są do wzięcia.
Matka Teresa to przy Tobie pikuś. :)
OdpowiedzUsuńPani Pikuś.
OdpowiedzUsuńWspaniała decyzja,godna powielania.
OdpowiedzUsuńpodziwiam i popieram :)
OdpowiedzUsuńJolu, musiałam sprawdzić czy Ty przypadkiem nie jesteś z mojego miasteczka, bo u nas wczoraj właśnie, była akcja krew. Ja, niestety, nie oddaję. Jakiś taki cykor jestem. Wszystko wiem i rozumiem, ale nie mogę się przełamać:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię gorąco. Ola.
Rozumiem Cię, bo ja też mam swoje bojaźnie. Okropnie, ale to okropnie boję się dentysty. I chociaż chadzam do niego regularnie, to wolę by mi usunięto na żywca wyrostek robaczkowy niż mam przeżywać borowanie. Pozdrawiam
Usuń