Zbliża się rodzinna imprezka i mama złożyła mi pilne zapotrzebowanie na cosik słodkiego. Przeglądałam przepisy w necie by upiec coś nowego czego jeszcze nie robiłam. Jakoś żaden nie przypadł mi do gustu. Chciałam by ciacho było z kremem, ale zarazem lekkie i nie mulące. Ciasta z masą krówkową lub
z grubaśną polewą czekoladową zdecydowanie wolę
w chłodniejsze pory roku. Latem sprawdza się bita śmietana
i owoce.
Zmiksowałam kilka przepisów w jeden. Z każdego podchwyciłam jakiś pomysł
i wyszło mi takie coś:
Upiekłam biszkopcik, a o to przepis:
- 4 jaja
- 1 szklanka cukru
- 0,5 szklanki mąki ziemniaczanej
- 0,5 szklanki mąki przennej
- 3 łyżki wody
Żółtka oddzielamy od białek. Białka ubijamy z cukrem na "sztywno". Dodajemy żółtka, wodę i obie mąki. Miksujemy ale krótko, tak by składniki połączyły się.
Pieczemy na pergaminie w temp. 180 stopni aż się zarumieni. Mój biszkopt wyszedł z bąblami , jakiś taki trendowaty.
Biszkopcik posmarowałam masą budyniową. Zrobiłam jej więcej niż przewiduje standardowy przepis. Przepisów w inernecie bez liku, więc nie piszę.
Na krem budoniowy wyłożyłam mus jabłkowy połączony z agrestową galaretką.
Jak jabłuszka stężały, wywaliłam na nie kolejną warstwę masy budyniowej. Na masę poukładałam biszkopty. Na biszkopty wylałam tężejącą galaretkę.
Na galaretkę dałam resztę kremu budyniowego, ale już cieńszą warstwę. Wierzch posypałam tartą gorzką czekoladą. Można również opruszyć prażonymi wiórkami kokosowymi.
Ciacho całą noc "odpoczywało" w lodówce, a rano wyglądało tak:
Małe kawałki nie chciały współpracować i wywracały się:
A moje uwagi hmmm. Następnym razem użyję inne biszkopty. W sprzedaży są takie podłużne (w kształcie psiej kości hi hi) i może dam troszkę mniej kremu.
Reszta bez zmian. Ciacho pycha.
SMACZNEGO I POZDRAWIAM :)