Lato się kończy, a może już skończyło. Wrzesień przywitał nas piękną ciepłą pogodą i opuszcza rześkimi i chłodnymi porankami.
Nie wiem jak Wy, ale ja na zmianę pór roku zawsze reaguję z opóźnieniem. Rano na termometrze 4 stopnie, ale i tak idę do pracy z gołym nogami. Tłumaczę sobie, że popołudniu będzie ciepło. Widzę ludzi zaopatrzonych już w nowe ciepłe swetry i kurtki, a ja? Ja na letniaka trzymam się odchodzącego lata.
Przede mną kolejny etap rehabilitacji. Kolana mi chrupią jak dobra kruszonka, ale na szczęście już nie bolą. Walczę o siebie, o swoje zdrowie, a spadające kilogramy dodają mi skrzydeł. Rower zakurzony, czeka na mój lepszy czas. Póki co mój Panocek codzienne rowerowe treningi pokonuje beze mnie.
Przede mną kolejny etap rehabilitacji. Kolana mi chrupią jak dobra kruszonka, ale na szczęście już nie bolą. Walczę o siebie, o swoje zdrowie, a spadające kilogramy dodają mi skrzydeł. Rower zakurzony, czeka na mój lepszy czas. Póki co mój Panocek codzienne rowerowe treningi pokonuje beze mnie.
Ale do rzeczy.
Wydziergałam chustę w pastelowych kolorach delikatnego wrzosu, beżu i ecri.
Chusta jest z moheru, duża, delikatna i zwiewna. Taki milusi dziurawiec.
Wymiary:
- górny najdłuższy bok ma 190 cm
- dwa krótsze boki mają po 150 cm
Piękna jest ta chusta. Zwiewna i delikatna. Byłam ostatnio na ślubie kuzynki, brakowało mi czegoś takiego....
OdpowiedzUsuńCudna chusta :-) Wspaniałe kolory.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci bólu kolan - z całego serca życzę Ci, żeby było lepiej.
Pozdrawiam serdecznie.
Piękny udzierg napewno chętny się znajdzie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam